Plener rzeźbiarski – 2014

Miejscem III Międzynarodowego Pleneru Rzeźbiarskiego były Kluki, miejsce ulubione przez artystów. Tym razem zadaniem artystów było ujęcie w swych rzeźbach motywów słowińskich. Dominowały postaci rybaków: z kariną, z ościeniem, z rybą, z siecią, była Słowinka z koszem pełnym torfu , Słowiniec w stroju odświętnym i piękna rzeźba Silke Krempien, dziewczyny o niezwykle radosnym usposobieniu, która kocha naturę i jest baczną jej obserwatorką, czemu wyraz dała w swojej pracy, odnajdując w jednym klocku drewna słowińską krainę w ruchu – wodę, ryby w niej płynące, rybaków z siecią, drzewa smagane wiatrem, domy szachulcowe.

Celem plenerów organizowanych przez Stowarzyszenie na rzecz Rozwoju Regionu Słowińskiego jest upowszechnianie sztuki typu ludowego. Dlatego też w ramach III Pleneru zaplanowano wizytę studyjną w pracowni uznanego na Pomorzu rzeźbiarza ludowego, Kazimierza Kostki, mieszkającego w Wodnicy koło Ustki.

Wystawę prac powstałych w czasie pleneru zorganizowano w Klukach, a po kilku tygodniach przeniesiono na kilka tygodni do Młyna Zamkowego w Muzeum Pomorza Środkowego w Słupsku.

Uczestnicy pleneru

Eike Gornowicz

Polskie nazwisko ma po mężu. Mieszka w niemieckim miasteczku Legden. Absolwentka szkoły artystycznej PUNKT CIĘŻKOŚCI, kierunku malarstwo. Jej ulubioną techniką jest malarstwo olejne. Tworzy obrazy o wielkich formatach, stosując swobodę w doborze i mieszaniu barw. Do rzeźbienia wykorzystuje mało popularne w tej dziedzinie sztuki materiały, tj. drut i papierową masę. Lubi masywne, trójwymiarowe formy. Drewno, jak sama mówi, miłuje szczególnie. Dotychczas jednak z tego materiału powstały nieliczne pracy zainspirowane znalezionymi kawałkami drewna. Od dwudziestukilku lat wystawia swoje prace w Niemczech i Holandii. Uczestniczy w niemiecko-holenderskich projektach i pracuje z dziećmi. Wzięła udział również w II Międzynarodowym Plenerze Rzeźbiarskim, zorganizowanym w Klukach w 2012 roku.

Jacek Janowski

Urodzony w 1929 roku. Z zawodu prawnik. Kiedy w 1952 roku skończył studia, z nakazem pracy trafił do Poznania. Tam przy Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych było Ognisko Plastyczne, uczestnicząc w spotkaniach uczył się rzeźbić w glinie. Ale prawdziwa przygoda z rzeźbą rozpoczęła się w Słupsku, w którym zamieszkał w 1956 roku.  Ze spacerów po usteckiej plaży i okolicznych lasach znosił korzenie, które były źródłem inspiracji i materiałem twórczym. Jak mówi: natura sama narzucała temat. Kontakt ze Stefanem Morawskim i spotkania w słupskim Klubie Plastyka Amatora, którego zresztą był kilkuletnim prezesem, wpłynęły na dalszy rozwój; zaczął rzeźbić w drewnie. Dzisiaj jest uznanym autorem wielu prac rzeźbiarskich,  laureatem Konkursów Sztuki Ludowej, Rękodzieła i Plastyki Amatorskiej Pomorza Środkowego, organizowanych przez Muzeum Pomorza Środkowego w Słupsku. Jego dzieła prezentowane były na wielu wystawach indywidualnych i zbiorowych, również za granicą. Wciąż rzeźbi, jest pełen sił witalnych i nieustającej pogody ducha. Oglądając ostatnio elektryczne dłuta, stwierdził, że są „świetne” ale kupi je sobie, jak będzie stary.

Józef Dziekan

Emerytowany marynarz. Na morzu spędził 42 lata. To ono zainspirowało go twórczo. W wolnych chwilach na statku zaczął malować. Do dzisiaj jest członkiem Związku Marynistów Polskich. Jego malarstwo prezentowane jest na wystawach zbiorowych i indywidualnych. Rzeźbić również zaczął na morzu. Pierwsze jego prace powstawały z drewna sztauowanego na statku, często egzotycznego,

Chętnie uczestniczy w plenerach, choć, jak twierdzi, ciągle brakuje mu czasu, bo remontuje dom, który kupił, a który wymaga więcej zabiegów, by w nim zamieszkać, niż przypuszczał. Ale jak twierdzi albo pałac w beznadziejnym miejscu, albo rudera w pięknym otoczeniu. Dom stoi nad brzegiem jeziora –  z okna może łowić ryby. Woli jednak konie, jest ich miłośnikiem. Marzy mu się arab, ale kupi hucuła, bo nie wymaga zbyt wiele, a araba sobie wyrzeźbi.

Kazimierz Otulakowski

Mieszka w Koszalinie. Przez 40 lat pracował w zawodzie nauczyciela. Kiedy przeszedł na emeryturę, chcąc zagospodarować wolny czas, wziął kawałek drewna i zaczął strugać. Okazało się, że robi to z coraz większą pasją. A pierwsze sukcesy, które przyszły po trzech latach utwierdziły go w przekonaniu, że powinien rzeźbić. Kilka razy brał udział w Wojewódzkim Przeglądzie Amatorskiego Ruchu Artystycznego, a w 2006 roku, w Przeglądzie Wojewódzkim Prac Plastyków Nieprofesjonalnych w Trzebiatowie, za swoją rzeźbę otrzymał nagrodę I stopnia. Chętnie bierze udział w plenerach, jarmarkach, Siemionalich i wszystkich spotkaniach, w czasie których zaprezentować może swoją twórczość i warsztat pracy. Jego rzeźby, podziwiane i chętnie kupowane, powędrowały już do wielu krajów Europy, Australii, Kanady i USA, a nawet Azji. Za sprawą Starostwa Powiatowego w Koszalinie miał możliwość pokazania swoich prac we Francji w 2006 roku w czasie Święta Europy. Chętnie wspomaga swoją twórczością różnego rodzaju akcje charytatywne. 

Radosław Gaszkowski

Ma 36 lat. Mieszka w Małym Klinczu koło Kościerzyny. Jest technikiem technologii drewna. Od szóstego roku życia robił sobie drewniane zabawki: traktorki, wózki, koniki z  odpadów drewna, które znajdował w warsztacie stolarskim ojca. W szkole podstawowej chodził na zajęcie do Domu Kultury, gdzie była szkółka rzeźby i gdzie Adam Zwolakiewicz, instruktor rzeźby i uznany już wówczas twórca ludowy, od  razu zauważył jego talent. Pielęgnował i rozwijał, nie pozwolił zatracić ni wyzbyć się go. Za jego sprawą siedemnastoletni Radosław otrzymał dyplom za wybitne osiągnięcia w dziedzinie rzeźby, a praca jego prezentowana była na wystawie w Gdańsku. Zaczynał od płaskorzeźby, teraz w jego twórczości dominuje rzeźba figuralna. Rzeźbienie jest jego pasją, której realizację dotychczas najbardziej utrudniało mieszkanie w bloku, ale zmienił już ten stan – wybudował dom. Bez ograniczeń oddaje się też swojej drugiej pasji jaką jest wędkarstwo.

Robert Wyskiel

Syn córki rybaka kaszubskiego, wnuk pierwszego szypra. Urodził się i wychował we Władysławowie. Z zawodu kucharz. Świetnie gotuje. Przez kilka lat pływał na statkach wykonując swoją profesję. Potem prowadził dwie duże smażalnie ryb w rodzinnym mieście. Trzy lata temu w czasie pleneru we Władysławowie, na którym był jedynie obserwatorem i potencjalnym klientem, po raz pierwszy wziął do ręki dłuto i spróbował coś wydłubać w drewnie i… już tak zostało. Od tamtej pory wyrzeźbił  ponad 70 prac. Mieszka w Gdyni. Kupił duży dom, by wygospodarować w nim dużą pracownię. Rzeźbi cały czas i z tego się utrzymuje. Ostatnio zdobył drugą nagrodę w konkursie „Rybackie scenki rodzajowe”, ogłoszonym przez Muzeum Rękodzielnictwa Marynistycznego w Sarbsku. Ma pięcioro dzieci, które angażuje w prace domowe (gotują razem z tatą), jeździ z nimi na rolkach, odprowadza do szkoły. Razem z dziećmi wyrzeźbił w ubiegłym roku szopkę bożonarodzeniową z akcentem morskim na konkurs ogłoszony przez prezydenta Gdyni. Została najwyżej nagrodzona.

Sielke Krempien

Urodziła się w 1965 w Crivitz. Mieszka w Schwerinie w Meklemburgii. Rzeźbienia w drewnie uczyła się. Przez 5 lat pracowała też w ochronie zabytków. W latach 1989-92 kształciła się w celu uzyskania tytułu mistrza. Od czerwca 1992 roku prowadzi niezależną działalność. Od 1994 roku wielokrotnie już wystawiała swoje prace – rzeźby, płaskorzeźby, instalacje – w galeriach i obiektach użyteczności publicznej w Schwerinie, Hannowerze, Brukseli. Zajmuje się również snycerką oraz  renowacją mebli i detali drewnianych.

Uczestniczyła w sympozjach i festiwalach sztuki w Müehlenbeck, Lubece, Wiedniu.Od maja 2009 należy do związku artystów GEDOK.

Dziewczyna o niezwykle radosnym usposobieniu. Kocha naturę i jest baczną jej obserwatorką, czemu wyraz daje w swoich pracach.

Brała udział w dwu poprzednich Międzynarodowych Plenerach Rzeźbiarskich Artystów Nieprofesjonalnych – w roku 2012 i 2014. 

Tomasz Groński

Słupszczanin od urodzenia. Od dziecka przejawiał zdolności plastyczne. Marzył o szkole im. Antoniego Kenara w Zakopanem. W czasie egzaminów się nie powiodło, ale w Zakopanem został. Dwa lata chodził do technikum hotelarskiego, potem wrócił do Słupska i kontynuował naukę w technikum gastronomicznym. Ma dyplom technika żywienia zbiorowego. Po nieudanej rekrutacji na PWSSP w Gdańsku, zapisał się na kierunek wychowanie plastyczne w Wyższej Szkole Pedagogicznej (dzisiaj Akademia Pomorska) w Słupsku. Krótko pracował w teatrze jako kierownik pracowni plastycznej, a potem przez 20 lat był dyrektorem Osiedlowego Domu Kultury EMKA, prowadząc tam jednocześnie kółko plastyczne dla dzieci. Jest właścicielem zakładu świadczącego usługi deratyzacji, dezynsekcji i dezynfekcji.. Dotychczas właściwie nie rzeźbił, choć będąc jeszcze w Zakopanem dostał pierwszą nagrodę za płaskorzeźbę „Lenin w rozmowie z bacą”, którą poczynił na konkurs, ogłoszony przez dom kultury „Jutrzenka” z okazji 100-lecia urodzin Lenina.

Trochę również malował. W pewnym jednak momencie zatęsknił za domkiem, w którym miałby miejsce i czas tylko dla siebie, gdzie dałby upust swojej pasji. Kupił więc działkę nad jeziorem i tam ma pracownię, tam maluje, tam rzeźbi. To jest drugi plener w tym roku, w którym wziął udział. Wcześniej w plenerach nie uczestniczył.

Władysław Ligocki.

Mieszka w Bażanowicach koło Cieszyna. Ostatnio jednak rzadko bywa w domu. Jeździ z pleneru na plener, w kraju i za granicę. Rzeźbi i to jest jego źródło utrzymania. Dobrą tegoroczną passę z pewnością, jak sądzi, wymodliła dla niego mama. 

Ma 52 lata i w życiu, jak mówi, robił już wszystko: był traktorzystą, stolarzem, snycerzem, wykidajłą i nawet górnikiem, choć kiedyś chciał zostać tylko rolnikiem. Szkoły rolniczej, którą sobie wybrał, jednak nie skończył, bo w stanie wojennym został powołany do wojska, a potem… już mu się nie chciało. Trenował judo i inne sztuki walki, a teraz, sam mówi, po brzuchu widać, że mu się nie chce. Rzeźbi od ośmiu lat i odkrył w tym źródło dochodu i prawdziwą pasję, i to wciąż mu się chce… Próbował różnych technik, ale najlepsze i najszybsze efekty uzyskuje rzeźbiąc piłą motorową, używa zatem wyłącznie jej. 

Pogodny, dowcipny, stanu wolnego. Raczej samotnik, acz są ludzie, których chce mieć koło siebie.

Zygmunt Kędzierski

Urodził się w Wałbrzychu, a w 1982 roku na stałe osiadł w Przymuszewie koło Tucholi, w rodzinnej wsi żony. Z zawodu mechanik samochodowy, ale przepełniony energią życiową imał się różnych zawodów. Był kierowcą, kierownikiem domu kultury, strażakiem. Uprawiał też wyczynowo podnoszenie ciężarów. Z drewnem zaprzyjaźniony od dziecka, ojciec stolarz, nauczyciel zawodu i producent mebli giętych, niejednokrotnie angażował go do swoich prac.

Pierwszą jego rzeźbą było popiersie Lenina. Temat zadany przez Jana Konarskiego i wykonany w kawałku drewna od niego otrzymanym miał ujawnić talent młodego Zygmunta. Egzamin u Konarskiego zdał, ale od tamtej pory ulubionym motywem jego prac są sceny z życia świętych i obrazki z życia dawnej wsi, z barwnymi elementami roślinnymi. Rzeźbi też duże formy plenerowe. Tworzy dużo i z ogromną przyjemnością. Jest współtwórcą ołtarza papieskiego w Gdańsku. W jego pracowni powstają też kolorowe zabawki ludowe i obrazy malowane na szkle. Prace Zygmunta Kędzierskiego znajdują się w zbiorach wielu muzeów etnograficznych w Polsce. Prezentowane były na wielu wystawach.