CZARNEGO WESELA NIE BĘDZIE
Gdyby nie pandemia, to właśnie zapraszalibyśmy Państwa na kolejną edycję Czarnego Wesela. Ale niestety, już drugi rok z rzędu nie możemy pokazać Państwu na żywo, do zaobserwowania, sposobu, w jaki Słowińcy pozyskiwali torf. Bo, przypomnijmy, Czarne Wesele (Schwarze Hohzeit) na wsi słowińskiej to był kilkunastodniowy okres kopania torfu, który zwykle odbywał się właśnie w maju, zanim zaczęły się sianokosy, choć rozpoczęcie prac uzależnione było również od warunków pogodowych.
Praca przy przygotowaniu torfu była ciężka, szczególnie transport torfu taczkami, czy na śliskich deskach, na nasłonecznioną przestrzeń, by tam, ułożony w piramidki, wysychał do końca lata. Dlatego też każda gospodyni starała się zapewnić kopiącym pożywny posiłek. Nie brakowało chleba z masłem, wędzonej kiełbasy, szynki i jaj. Ale za to mało wiejskich produktów, zwłaszcza masła i jaj, było w tym czasie na targowiskach i były one znacznie droższe.
„Starzy i młodzi, nawet dzieci, wyruszają na bagniska, na których, skrzętnie i ciężko pracując, wydobywa się torf” – pisała lokalna Ostpommersche Heimat w 1935 roku. A z czasów nauczyciela Paula Berndta (1899-1905) ze szkoły w Dargolezie (gmina Główczyce) pochodzi przekaz o corocznych feriach na kopanie torfu, które najczęściej przypadały na drugą połowę maja. „Cała dziatwa szkolna – za wyjątkiem najmniejszych dzieci – dostawała cztery dni wolnego, by pomagać rodzicom przy ciężkim wydobywaniu torfu” – pisała ta sama gazeta w 1936 roku, powołując się na przekaz wspomnianego nauczyciela.
Po więcej informacji na temat Czarnego Wesela odsyłamy do zakładki WYDARZENIA.
A namiastką niech będzie kilka kadrów z poprzednich edycji tego muzealnego zdarzenia, organizowanego od 1995 do 2019 co roku w pierwsze trzy dni maja.
Mamy nadzieję, że w przyszłym roku, po dwuletniej przerwie pandemicznej, wznowimy edycje Czarnego Wesela. Już teraz zapraszamy.